Babcia czuła się świetnie, ale nagle zachorowała. Dziadek doskonale sobie radził, ale niespodziewanie trafił do szpitala. Lekarze mówią, że jedynym wyjściem jest całodobowa opieka pielęgniarska. Trudno zapewnić takie warunki na własną rękę. Co zrobić w takiej sytuacji?
Kiedy stan starszej osoby nagle się pogarsza, po wyjściu ze szpitala potrzebna jest stała opieka. Można ją otrzymać w domach opieki, ale na miejsce w państwowym ośrodku czeka się około dwóch lat. To zdecydowanie za długo, dlatego trzeba poszukać innego miejsca, w którym senior będzie mógł liczyć na profesjonalną pielęgnację.
Pani Stefania ma 91 lat. Jej pierwsze tygodnie pobytu w Zakładzie Opiekuńczo Leczniczym w Redczu Wielkim nie należały do najłatwiejszych. Nim tam trafiła przebyła udar, który sparaliżował część jej ciała. Do tego czuła się osamotniona w nowym miejscu. Właśnie mija siódmy rok jej pobytu w domu Złota Jesień. Po intensywnej rehabilitacji odzyskała sprawność i obecnie porusza się o kuli. Poczucie osamotnienia dawno minęło, teraz staruszka czuje się w ośrodku jak we własnym domu. Lubi przebywać z innymi pensjonariuszami, a o personelu nie da powiedzieć złego słowa. Zwykła mawiać, że pracownicy Złotej Jesieni to takie „redczowe anioły”.
Dom w Redczu Wielkim jest położony w zacisznym miejscu, z dala od gwaru tłocznych ulic miasta. To parterowy budynek, w pełni dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych, z pięknym ogrodem. Większość mieszkańców to seniorzy w wieku 70+, jest też kilka osób po czterdziestce.
Złota Jesień to zaciszne miejsce, z dala od gwaru tłocznych ulic miasta. Rozległy teren otaczający budynek pozwala mieszkańcom domu zrelaksować się podczas spacerów wśród zieleni. Wewnątrz budynku znajdują się nie tylko komfortowe pokoje z łazienkami, ale również jadalnie, gabinet pielęgniarsko-lekarski, sala rehabilitacyjna, sala z hydromasażem, kapliczka i pokój dzienny, w którym spotykają się pensjonariusze. O ciepłą i domową atmosferę w domu dba wykwalifikowana kadra. Lekarze, rehabilitanci i fizjoterapeuci, ratownicy medyczni, pielęgniarki i opiekunki dbają o to, żeby seniorom niczego nie brakowało i żeby czuli się swobodnie.
Główny cel Złotej Jesieni to zapewnienie opieki osobom w podeszłym wieku, które nie mogą dłużej mieszkać same. Ośrodek chce też zadbać o spokojne sumienia ich dorosłych dzieci, które nie są w stanie się nimi zajmować i często są już zmęczone wieloletnią opieką nad chorymi i niesamodzielnymi rodzicami.
– Kiedyś przyszedł do nas syn, który szukał dla mamy odpowiedniego miejsca – opowiada Anna Rutkowska z Zakładu Opiekuńczo Leczniczego Złota Jesień. – Wziął mamę do siebie, kiedy zachorowała. Przez trzy lata co rano szykował ją, jedli razem śniadanie i biegł do pracy. Mamę odwiedzała w ciągu dnia opiekunka. Mimo wszystko dwugodzinne wizyty w ciągu całego dnia to było za mało. Wieczorem syn zastawał mieszkanie przewrócone do góry nogami. Musiał więc najpierw mamę ułożyć do snu, a potem posprzątać. I tak w kółko. Nie miał czasu dla rodziny, dla siebie… W końcu przypadkiem trafił na Redecz. Zobaczył oklejone auto z wizerunkiem uśmiechniętych staruszków i numerem telefonu. Pomyślał, że spróbuje, ale najpierw na miesiąc, na próbę, bo pewnie mamie nie będzie się podobało. Po tym czasie okazało się, że mama nie chce wracać do domu. Zaaklimatyzowała się.
O tym, jak wygląda życie mieszkańców Złotej Jesieni najlepiej opowiadają oni sami. Jakiś czas temu dom odwiedził Przemek Kossakowski z ekipą programu „Kossakowski. Inicjacja”. Autor programu wyjechał z Redcza z przeświadczeniem, że życie nie jest sprawiedliwe i nie mamy wpływu na to, jaka starość czeka nas i naszych bliskich, ale możemy sprawić, by nawet osoby, które nie mogą same o siebie zadbać, czuły się komfortowo i wiedziały, że wciąż są dla kogoś ważne.
Umieszczenie rodzica, babci, czy dziadka w domu opieki to bardzo trudna decyzja. Ci, którzy postanowili zostawić swoich bliskich w Redczu Wielkim, nie żałują, że ją podjęli. Mieszkańcy Złotej Jesieni są zadowoleni i dobrze się tam czują. Od personelu czuć ciepło, wszyscy są mili i pomocni. Wszyscy zwracają się do pacjentów po imieniu i traktują ich jak członków rodziny. Widzi to każdy, kto odwiedza ośrodek. A mieszkańcy Złotej Jesieni to czują.
Źródło: „ddwloclawek.pl”